Pizza z patelni — szybciej niż dowóz, taniej niż promocja i zawsze trafiona w mój smak.
Czasem człowiek ma ochotę na coś „wow”, ale lodówka mówi „zrób sama, kochana”. No to zrobiłam. I wyszło tak dobre, że aż szkoda, że nikt nie widział mojej miny, kiedy pierwszy kęs wylądował na talerzu… znaczy, w buzi. Przepis jest prosty - zapraszam.
Podstawę robię z:
-
serka wiejskiego zblendowanego z 2 jajkami,
-
łyżką błonnika bambusowego,
-
szczyptą soli, pieprzu
-
i moją ukochaną mieszanką – suszone pomidory z bazylią.
Wszystko mieszasz, wylewasz na patelnię i smażysz na wolnym ogniu z obu stron, aż będzie wyglądało jak spód do pizzy, ale bez całego tego wyrabiania, rośnięcia i innych cudów.
Potem już tylko:
-
smarujesz sosem pomidorowym,
-
kładziesz szynkę,
-
posypujesz startym serem,
-
przykrywasz i czekasz, aż się rozpuści.
I gotowe. Pizza z patelni, wersja „jestem głodna teraz”. Bez poczucia winy. Bez drożdży. I bez czekania. Jak chcesz - zapisz przepis, bo to ten typ ratunku, który przydaje się częściej niż „mam coś w zamrażarce”.

Komentarze
Prześlij komentarz
Pozostaw po sobie ślad :) Napisz co o tym sądzisz :) Będę bardzo wdzięczna :)