Śledzie z rodzynkami i chilli
Dziś znów śledziki. Takiego mam śledziowego "smaka" w ten Wielki Post :) W occie, oleju, pomidorach były, teraz naszło mnie na pomieszanie słodkości z ostrością.
A więc do roboty:) Moczymy cztery filety śledziowe. Dwie niewielkie cebulki kroimy w kostkę, dwa ząbki czosnku w plasterki i podsmażamy na oliwie. Dodajemy cztery łyżki rodzynek i cztery łyżki koncentratu pomidorowego. Dolewamy odrobinę wody i dusimy przez chwilę. Doprawiamy odrobiną cukru (do pół łyżeczki), pieprzem ziołowym i chili (tu nie podaję ile, bo to indywidualne upodobanie decydują). Uzyskaną miksturę studzimy. Śledzia kroimy na małe kawałki i mieszamy z ostudzoną pastą. Przekładamy do słoika, lekko dociskając. Najlepsze są ponoć po trzech/czterech leżakowania w lodówce. Szczerze powiem, że nie mam pojęcia, bo tak długo u mnie się nie uchowają. Mniam, mniam - polecam :)
ciekawy przepis z rodzynkami...muszę koniecznie to zrobić
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Bożenko polecam, jak nie lubisz na ostro wystarczy dodać mniej chilli :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam śledziki.... :-)
OdpowiedzUsuńWyszły rewelacyjne boje się że przed świętami będę musiała dorobić ��
OdpowiedzUsuń